Informacja o cookies
Klikając “Zgoda” akceptujesz politykę plików cookie niezbędnych do realizacji usług. Więcej informacji o cookie w polityce prywatności.
Zgoda
Ustawienia
📞 Zapraszamy do składania zamówień telefonicznych od poniedziałku do piątku w godz. 9:00-13:00
W dzisiejszych czasach trudno raczej nie wiedzieć, co to jest orgazm. Warto jednak nieco odświeżyć wiadomości i być może zmienić sposób jego pojmowania. Ameryki na nowo raczej nikt nie odkryje, ale można odkryć na nowo swoją partnerkę. Sami zdecydujcie, czy warto.
Gdyby grupie kobiet, które właśnie szczytowały, zadać proste z pozoru pytanie: co to jest orgazm? – zaręczam, że każda z nich udzieliłaby innej odpowiedzi. Byłyby one jednak i tak o niebo lepsze od definicji encyklopedycznej, która brzmi równie wspaniale, co wyznanie miłości przeczytane przez syntezator Ivona. To, w jak różny sposób możemy go określić, bierze się z faktu, że każda z kobiet odczuwa go nieco inaczej. Aby to lepiej zrozumieć, wyobraź sobie bombę, w której substancją wybuchową jest mieszanina dwóch płynów. Czerwony nazywa się podniecenie, niebieski to przyjemność. Gdy w odpowiednich warunkach wymieszają się ze sobą, poziom podniecenia będzie odpowiednio wysoki i dojdzie do tego solidna porcja przyjemności – BUM! Po całym ciele rozchodzi się uderzenie fali rozkoszy. U jednych spowoduje wystąpienie gęsiej skórki, innym zdrętwieją palce u stóp.
Wieść niesie, że pewien stary węgierski mędrzec, któremu zadawano to samo pytanie, mężczyznom odpowiadał: minetosz chlaposz, kobietom zaś: dodziobosz i torgosz. Niestety, tłumaczenia słów mistrza zaginęły w mrokach dziejów, pozostaje nam więc jedynie na własną rękę szukać odpowiedzi... W każdym żarcie kryje się ziarnko prawdy – nie inaczej jest w tym przypadku. W uproszczeniu można stwierdzić, że orgazm osiąga się na drodze odpowiedniej stymulacji. Słowo klucz: odpowiedniej. Muszą tu zadziałać zarówno bodźce fizyczne, jak i emocjonalne (podniecenie i przyjemność z przykładu z bombą), sama fizyka tu nie wystarczy. Nie wierzycie? A próbowaliście się masturbować mając przed sobą gazetkę z biedry?
Słówko do kobiet: jeżeli chodzi o facetów to sprawa jest prosta – i to dosłownie: wystarczy zająć się penisem. W Twoich dłoniach, między piersiami, w Twoich ustach, czy w środku Ciebie – wystarczy trochę czasu (czasem nawet trochę mniej) i facet dojdzie.
Teraz coś do facetów: skupcie się, bo musicie się bardziej postarać. Kluczowa jest gra wstępna: im będzie dłuższa, tym większe szanse na orgazm partnerki i jego jakość. Przyda się tutaj znajomość erotycznej mapy kobiecego ciała – już spieszę z wyjaśnieniami. W Waszym przypadku strefa erogenna dynda Wam między nogami – u kobiet jest znacznie więcej miejsc, których dotykanie i pieszczenie może sprawić przyjemność. Są to między innymi (kolejność przypadkowa):
Musicie też koniecznie zdać sobie sprawę z tego, że w przypadku każdej kobiety lista ta może się znacznie różnić. Jedna dojdzie szybciej, gdy delikatnie pociągniecie ją za włosy (w skórze głowy również jest sporo receptorów), drugiej spłoszy to orgazm. Dlatego najważniejsze jest wzajemne poznanie swoich ciał. Obserwujcie uważnie, jak ciało partnerki reaguje na Wasz dotyk. Co dzieje się z jej oddechem? Co robią wtedy jej dłonie?
Odkrywanie tego wszystkiego to magiczny etap. Nie bójcie się błądzić ani próbować, bo nie ma złych dróg. Jeżeli oboje przestaniecie obsesyjnie myśleć o orgazmie, niespodzianka może być sporym zaskoczeniem... Przed jednym tylko przestrzegam: zapomnijcie o akrobacjach rodem z filmów porno. Zmiana pozycji co trzy minuty tylko ją rozproszy, a po wsadzeniu palca w jej tyłek, w 9 przypadkach na 10 nie zdołacie zobaczyć ciosu, który zgasi Wam światło. Jeżeli natomiast z ust kobiety usłyszycie: „ooo, taaaak...” albo „nie przestawaj” – to przestańcie kombinować i choć raz się jej posłuchajcie. Zepsuty orgazm lubi być wypominany...
Na początek obalmy sobie dwa mity, dotyczące męskiego i kobiecego orgazmu. Choć wydawać by się mogło, że wytrysk nasienia jest równoznaczny z osiągnięciem przez faceta orgazmu – nic bardziej mylnego. Potwierdzi to chyba każdy, kto kiedykolwiek został przyłapany przez rodziców w kulminacyjnym momencie z penisem w dłoni – o ile zechce się przyznać. Nie zmienia to jednak faktu, że facet ma zdecydowanie łatwiej i znacznie częściej seks kończy się dla niego orgazmem (gorzej, jeżeli się też od niego zaczyna...).
W męskiej świadomości natomiast pokutuje mit zaszczepiony przez filmy dla dorosłych. Typowy stosunek trwa w nich tak długo, że w międzyczasie trzeba zmienić czas na zimowy, a dochodząca laska drze się głośniej, niż stadion fanek na koncercie Justina Biebera. Panowie, raz na zawsze: intensywności orgazmu nie mierzy się w decybelach a to, jak długo uprawiacie seks, rzadko przekłada się na jego jakość. Prawda wygląda tak, że choć są kobiety, które lubią sobie pokrzyczeć – większość z nich orgazmem delektuje się w ciszy, zaś średnia długość stosunku seksualnego wynosi od 3 do 7 minut.
Jak więc ten orgazm wygląda? A no różnie... Powodem jest to, że każda kobieta inaczej reaguje na bodźce. Są orgazmy mniejsze i większe, ich odczuwanie różni się też w zależności od tego, jak zostały wzbudzone, jaka jest pora dnia, który dzień cyklu, w jakiej koniunkcji są planety i tak dalej. Do zapamiętania: nie ma dwóch identycznych orgazmów! Są panie, u których orgazm objawi się w postaci następujących po sobie skurczów pochwy, przez ciało drugich przebiegnie dreszczyk lub dwa. Jeszcze inne mogą wybuchnąć płaczem lub zacząć się śmiać (nie, nie z Ciebie...).
Spróbuj obserwować, jak zmienia się wyraz jej twarzy. Możesz też spojrzeć głęboko w oczy – rozszerzone źrenice i rozmarzone spojrzenie to znak tak samo pewny, jak rumieniec pokrywający ciało. Darujmy sobie jednak takie aspekty, jak wzrost ciśnienia skurczowego i rozkurczowego, przyspieszenie rytmu oddechów oraz tętna. W tej sytuacji mierzenie ciśnienia to już nawet nie perwersja, tylko kliniczna postać debilizmu...
Po czym natomiast rozpoznać orgazm u faceta? To zależy, w jakim momencie. Pod koniec seksu – albo w połowie, zależy kto na to patrzy – jego nadejście oznajmia kilka stęknięć. Jeżeli orgazm przychodzi na samym początku zabawy – nastaje taka cisza, że słychać jak muchy tupią po ścianach...
Zdanie mądrych głów w tym temacie jest podzielone, a im więcej dowiadujemy się o budowie człowieka – tym wiemy mniej. Stare teorie wyróżniały kilka głównych jego typów:
Żarty na bok... Obecnie naukowcy raczej odstępują od tak jednoznacznych twierdzeń. Jedno z badań wykazało, że położona wewnątrz kobiecego ciała część łechtaczki, jest znacznie bardziej rozległa, niż dotychczas sądzono. Przez jej unerwienie przenikają gałęzie nerwowe odpowiedzialne za odczuwanie orgazmu, biegnące od przedniej ściany pochwy do mózgu. Przestaje więc dziwić fakt, że orgazm sutkowy objawia się m.in. silnymi skurczami pochwy i to tam jest przez kobietę najmocniej odczuwany. Nie dziwi też to, że do skurczy pochwy może dojść podczas orgazmu, jaki dało pieszczenie łechtaczki. Wszystko to skłania mnie ku stwierdzeniu, że doszukiwanie się różnych rodzajów orgazmu to droga donikąd, której skutkiem jest podział orgazmów na te lepsze i gorsze. Orgazm jest jeden, ale dróg do jego osiągnięcia nieskończenie wiele – a intensywność i ostateczna forma zależy głównie od tego, na ile kobieta jest świadoma swojego ciała i jak bardzo kreatywni my będziemy.
Dzisiejszy wpis sponsorowany był przez literkę „O”.