Informacja o cookies
Klikając “Zgoda” akceptujesz politykę plików cookie niezbędnych do realizacji usług. Więcej informacji o cookie w polityce prywatności.
Zgoda
Ustawienia
📞 Zapraszamy do składania zamówień telefonicznych od poniedziałku do piątku w godz. 9:00-13:00
Choć po raz pierwszy pisał o nim już pod koniec lat 50-tych pewien niemiecki ginekolog, Ernst Grafenberg, niewiele wówczas z tego wynikło. Prawdziwe trzęsienie ziemi nastąpiło za to w 1982 roku, kiedy to drukiem ukazała się książka „The G spot and other recent discoveries about human sexuality”. Od tamtej pory punkt G stał się przedmiotem wielu naukowych badań i nie mniejszej ilości sporów. Także i dziś spędza niektórym sen z powiek – zwłaszcza, gdy zostanie zlokalizowany...
Punkt G to niewielki obszar znajdujący się na przedniej ścianie pochwy, zaledwie kilka centymetrów od wejścia, a jego stymulowanie potrafi dostarczyć wyjątkowo silnych doznań. W popkulturze, odmieniany przez wszystkie przypadki, wskazywany jest jako klucz do orgazmu tak potężnego, że wykrywalnego przez czujniki sejsmiczne po przeciwległej stronie globu. Czym tak naprawdę jest punkt G – w zasadzie nie wiadomo. Jedni badacze uważają, że to nic innego jak nerw sromowy, drudzy natomiast wskazują na bliskość nerwów okalających cewkę moczową – a to tylko te najpopularniejsze teorie. Zgoda panuje więc zasadniczo wyłącznie co do tego, iż jest to miejsce wyjątkowo wrażliwe na bodźce. Nie udało się natomiast ustalić w sposób nie do podważenia, dlaczego jego stymulacja dostarcza tak intensywnych doznań.
Podsumujmy: mamy więc miejsce, które ma swoją nazwę i w rejonie którego dzieją się rzeczy niesamowite – choć nikt nie potrafi wytłumaczyć, dlaczego się dzieją, a niektórzy wręcz negują jego istnienie. Jak dla mnie, to cała ta sprawa ewidentnie powinna trafić do Muldera i Scully...
Tutaj sprawa wygląda podobnie jak z Atlantydą, którą kilkakrotnie już odnajdywano w różnych częściach świata, ale summa summarum nadal pozostaje nieodkryta. Z punktem G jest jednak o tyle lepiej, że jeżeli już się go znajduje – to z reguły jest on położony mniej więcej w tym samym miejscu. Literatura fachowa nakazuje go szukać na przedniej ścianie pochwy, w odległości od 3 do 5 cm od jej wejścia. Miejsce to jest wyczuwalne jako niewielkie, szorstkie zgrubienie, które wskutek podniecenia zaczyna nabrzmiewać. Tutaj najlepiej sprawdzi się patent z początku naszej ery: aby uwierzyć i się przekonać – trzeba wsunąć palec. Dobrze też wykonywać nim taki sam gest, jakbyśmy chcieli ów punkt G zawołać. Nie jest to jednak dobry pomysł na wstęp do igraszek, bowiem w początkowej fazie podniecenia podrażnianie punktu G może wywoływać silne uczucie parcia na pęcherz.
Jedna rzecz zasługuje na podkreślenie: wszelkie kwestie związane z punktem G są wysoce indywidualne, co tylko częściowo związane jest z seksualnością. Budowa ciała każdego człowieka jest bardzo różna, od oczywistych i widocznych na pierwszy rzut oka różnic, po te dużo bardziej subtelne. U jednych kobiet punkt G będzie działał jak detonator mega orgazmu, u innych może być po prostu jednym z wielu miejsc, których pieszczenie jest wysoce przyjemne – ale nie bardziej niż ten punkcik 3 cm poniżej lewej łopatki...
Jeżeli już go zlokalizujemy, z pewnością warto poświęcić mu chwilę uwagi. W przypadku zabawy palcem świetnie sprawdzi się wykonywanie ruchów okrężnych oraz przód – tył. Z początku najlepiej sprawdzi się delikatny dotyk, z czasem można poeksperymentować też z jego siłą. Czemu jednak nie ułatwić sobie życia? Są wibratory zaprojektowane specjalnie do poszukiwań punktu g oraz jego późniejszym jak najlepszym wypieszczeniu (jak wybrać odpowiedni gadżet pisaliśmy w tym wpisie). Ich cechą charakterystyczną jest wygięta główka, która podczas zabawy dba o zapewnienie niesamowitych doznań
Także niektóre pozycje seksualne lepiej niż inne sprzyjają stymulacji punktu G. Należą do nich:
Oczywiście pozycji umożliwiających stymulowanie punktu G jest znacznie więcej, to tylko najbardziej popularne z nich i najmniej wymagające zarazem. Kamasutra zna milion patentów na wszystko, ciekawi mogą więc do niej zajrzeć. Należy jednak zachować ostrożność i zdrowy rozsądek – w niektórych przypadkach brak 6 dan w gimnastyce artystycznej i czarnej szarfy w ekwilibrystyce może skutkować wizytą na izbie przyjęć.
Także w przypadku mężczyzn możemy natrafić na punkt G – w tym przypadku nie jest on tak tajemniczy. Jest nim po prostu... prostata. Jej stymulacja dla wielu mężczyzn może być niezwykle przyjemna – i orientacja seksualna nie ma tu nic do rzeczy. Panowie także mogą skorzystać z gotowego rozwiązania, jakim jest masażer prostaty. Co prawda, Ci bardziej prawilni nie wyobrażają sobie żadnych rzeczy w swoim tyłku – nawet, gdyby miałby to być palec ukochanej, a orgazm wszechczasów zagwarantowałaby im sama Sasha Grey. Warto więc wcześniej pogadać a przed przejściem do bardziej śmiałych eksperymentów – sprawdzić jaka będzie jego reakcja. Na dobry początek można wziąć pod lupę obszar znajdujący się za jądrami, w kierunku odbytu. Pod warunkiem, że doszło już do wzwodu i poziom podniecenia jest odpowiednio wysoki – zgrubienie to staje się wrażliwe na bodźce seksualne. Pytanie co weźmie górę: duma i uprzedzenie – czy dymanie i podniecenie...? A jeśli już otworzycie się na nowe doznania, wybierzcie najlepszy stymulator męskiego punktu G.
Niezależnie od tego, jakie jest zdanie naukowców w tej sprawie, warto poświęcić nieco starań na własne badania nad punktem G. Nawet gdyby miało się ostatecznie okazać, że ten mistyczny guziczek... się popsuł albo w ogóle go nie ma. Przecież Kolumb szukał drogi do Indii – a odkrył Amerykę. Nie należy też zapominać, że w seksie chodzi o coś więcej, niż tylko samo „łączenie kropek” na rysunku przedstawiającym człowieka.